Każdy z nas ma swoją ulubioną sieciówkę. Gastronomiczną, odzieżową czy jakąkolwiek inną. Cechują się między innymi pewną powtarzalnością, która nam odpowiada. Bez względu na miasto cheeseburger zawsze smakuje tak samo. Strefę z bielizną odnajdziemy bez zastanowienia tak w Gdańsku, jak i w Krakowie. Będąc gośćmi ulubionego hotelu, czy to na południu czy na północy kraju, zestaw ręczników będzie dokładnie w tym samym miejscu.
Sporadycznie natrafimy na złamanie tych zasad. Tak jak w książce, którą właśnie przeczytałem.
Nie chciałem w pierwszym akapicie zaserwować wam banalnego sformułowania, że kobieta zmienną jest, bo inaczej postrzegam brak jednoznaczności w określeniu gatunku tej powieści. Poniekąd jestem w stanie zrozumieć czytelników, którym te zachwiane proporcje nie odpowiadają. Kupujesz kryminał i nastawiasz się, że autor wsadzi cię na konia i klepnie go w zad. Nie w przypadku „Księcia”.
Magdalena Parys broni się przed wejściem w schemat. Chce snuć opowieść we własnym tempie. Robić znaczące pauzy na obyczajowe retrospekcje, żeby pokazać nam, że jej bohaterowie to nie wydmuszki, po czym znowu wraca do gonitwy. W główny wątek uwikłani są wszyscy, a odkrywanie tajemnic skomplikowanej rodziny von Hessler, na myśl przywodziło mi pierwszy tom serii Millenium Larssona.
Byłem w Berlinie. Czułem napięcie i brutalną walkę o polityczny przewrót na najwyższym szczeblu. Wiecznie żywe idee i niespełnione ambicje niedoszłych faszystów niemieckich wzbudzały momentami grozę. Do tego przemycenie pewnej koncepcji (ilustracje przed każdym rozdziałem) na pokazanie, że fascynacja wiarą katolicką niewłaściwych ludzi, doprowadziła do grabieży znaczących dzieł malarskich, które przebywały na terenie Polski.
Nie obyło się bez kilku pikantnych scen za sprawą bohaterów, którzy w dość bezmyślny sposób nie potrafili opanować swoich żądz. Wiecie, że erotyków nie czytuję, ale realizm został oddany należycie.
Nie liczyłem stron poświęconych historiom bohaterów i tych, które popychały śledztwo do finału, dlatego będę miał problem gdzie na regale umieścić „Księcia”. Na pewno postawię z myślą, że czas skończyć z uprzedzeniami do naszych rodzimych autorów. Potrafią pisać dobre i absorbujące książki.
Dodam na koniec, że nie czytałem „Magika” i nie przeszkodziło mi to w zrozumieniu powiązań między bohaterami.