Przez lata opanowaliśmy sztukę kłamstwa i manipulacji niemal do perfekcji. Nie pogrzebaliśmy prawdy, nie ubraliśmy jej w nowe szaty. Wystarczyło podmienić definicję kilku kluczowych pojęć, zresetować nasze twarde dyski, abyśmy uznali, że podporządkowanie się i nieświadomość to gwaranty szczęśliwego życia.
Sapkowski, Lem, Dukaj. To nazwiska znane większości czytelników. Szczególnie tym, których w księgarniach spotyka się na dziale z fantastyką. Ci mistrzowie pióra mają jeden wspólny mianownik. Zajdel. Z imion – Janusz Andrzej. Uznawany za najważniejszego twórcę fantastyki socjologicznej w polskiej literaturze. Do tej pory należałem do grona ignorantów, którym Zajdel kojarzył się tylko z jednym – prestiżową nagrodą dla powieści fantastycznych, którą między innymi, wymienieni wyżej dodali do zbioru swoich osiągnięć literackich. Mam w zwyczaju zgłębiać twórczość autora chronologicznie, jednak ze względu na ograniczenia czasowe i zwykłą obawę, iż nie dobrnę tam, gdzie powinienem, poprosiłem o radę bardziej obytych w temacie i wyszedłem z księgarni z „Limes inferior”. Podobno sam Lem polecał. Lekturę ukończyłem w kilka dni, nawet nie otwierając książki. Zaraz. Jak to? Ekonomiczne zarządzanie czasem – słuchanie audiobooka w trakcie prowadzenia samochodu. Książka tak wartościowa, że nie zwróciłem (bo i nawet pewności nie mam czy zwroty w księgarni uznają). Stanie we właściwym dla niej miejscu. Gdzieś pomiędzy owym Lemem i Dukajem, a w niedalekim towarzystwie Orwella, Huxleya i Bradbury’ego.
Co wyróżnia Zajdla? Granice, które są niejednoznaczne, celowo dla zmylenia przeciwnika rozmyte. Jest aparat represji, groźba przemocy skuteczniejsza od samej przemocy, są oni – kontrolujący i wydający polecenia, ale ostatecznie nikomu nie dzieje się krzywda, nie płoną książki, a obywatele przyjmują wykreowaną rzeczywistość bez protestów. Piwko z dodatkiem ogłupiacza wystarczy, aby lud uznał, że żyje w systemie idealnym, a przynajmniej takim, nad którym nie ma innego, lepszego. Czy coś wam to przypomina? Mnie jeszcze na świecie nie było, ale babcia pamięta jakiś atak stonki ziemniaczanej. Co ciekawe, z etymologicznego punktu widzenia, propagandę definiuje się jako szerzenie prawdy (z łac. propagare). Dopiero uwarunkowania historyczne nadały jej negatywną konotację.
Pozwolę pokusić się o stwierdzenie, że „Limes inferior” posiada nawet pewne elementy, które obecnie zakwalifikowalibyśmy jako Cyberpunk. Świat z zaawansowaną technologią, którego tak szybkiego nadejścia nie spodziewał się chyba sam Zajdel. Dźwięk szelestu banknotów z pewnością przejdzie w niedalekiej przyszłości do historii.
Ten sposób funkcjonowania jednostki w społeczeństwie jest idealny dla rządzących. Totalitaryzm w białych rękawiczkach. Klucze (odpowiednik współczesnych kart płatniczych), na których zapisywane są wszystkie transakcje. Zdaje się, że Zajdel był w swojej wizji bliżej prawdy niż Orwell. Potwierdza to historia Edwarda Snowdena, niedawno tutaj przeze mnie wspominanego, który w perspektywie czasu okazał się bohaterem tragicznym.
Poniekąd przypomina go stworzony przez Zajdla Sneer. To on próbuje poznać prawdziwą istotę Argolandu. Z początku przedstawia się nam jako samiec alfa, który dzięki zaradności i bystrości swojego umysłu jest w stanie wykorzystać niedoskonałości systemu. Sneer jest lifterem. Dziś, słowo to kojarzy się nam z zabiegiem chirurgicznym, rzadziej z motoryzacyjnym. U Zajdla także chodziło o pewnego rodzaju modernizację. Lifterzy trudnili się windowaniem klas. Jesteś nic nieznaczącym przedstawicielem szóstej klasy? Nie ma problemu, za odpowiednią kwotę zrobimy z ciebie czwartaka. Obok lifterów, istnieli inni cinkciarze, których branża w obecnym systemie zdawała się dawać pewną stabilizację. Więcej żółtych na koncie do wydania, to więcej możliwości na zapomnienie smutków dnia codziennego.
Myślę, że ową zaradność jednostki w sytuacjach z pozoru beznadziejnych, Zajdel przeniósł z realiów lat 80-tych. Daleki jednak jestem od sprowadzenia jego powieści do jednorazowego porównania z ówczesnym systemem totalitarnym. Każdy literat osadza się w kontekście historyczno-kulturowym, jednak perspektywa Zajdla jest zdecydowanie szersza i co świadczy najbardziej o wartości jego dzieła – ponadczasowa. Jedno licho czy gramy w czerwone i żółte. Reguły gry wciąż są te same, zmieniają się tylko pionki.
Marcin Okoniewski
Kapitan tego statku. Koneser literatury klasycznej. Miłośnik kina lat 90-tych. Pasjonat kawy. Marnuje czas przed konsolą.
„Limes inferior” nie byłoby przyjemną lekturą, gdyby nie zręczność w posługiwaniu się słowem Zajdla. Głębokim, filozoficznym przemyśleniom Sneera towarzyszyła atmosfera napięcia wpleciona w fabułę. Bo w końcu jeden z najlepszych lifterów wpadł w sidła systemu i zaczął dryfować na dno w poszukiwaniu prawdy. Czy przebił je i zapukał do nas od środka, napisać wam nie mogę. Przed przeczytaniem wypada mi jednak ostrzec, że przyrównanie „Limes Inferior” do rzeczywistości, w której żyjemy obecnie, nie wywoła uśmiechu na waszych twarzach. No chyba, że macie naturę Jokera.
Zachęciłeś do przeczytania, książka trafia na listę – dzięki:)
Polecam się. A oprócz tego, warto też zwrócić uwagę na inne książki Zajdla.
Oj, wychodzi na to, że jestem ignorantką. Pięknie pojechałeś po ambicji.W związku z tym rozważę możliwość zmierzenia się z Zajdlem w nadchodzącym roku.
Pięknie piszesz i mam wrażenie, że sprawia ci to przyjemność. Super, że wziąłeś na tapetę coś, co nie jest nowością.
Pozdrawiam 🙂
Myślę, że tutaj jest wreszcie dość przestrzeni na słowo o książkach, o których nie zawsze można opowiedzieć w filmie.
Nie przejmuj się. Ja jestem ignorantem do potęgi. Jutro premiera „Wiedźmina”, a ja przeczytałem jedno opowiadanie Sapkowskiego.
Skoro pozwalasz to się nie przejmę 🙂 jutro premiera Wiedźmina, więc zamiast Zajdla przeczytałam dwa pierwsze tomy opowiadań ponownie. Dla pewności 😛
Ooooj ojojjj Ty to jesteś magik słowa pisanego. I cóż innego mam zrobić jak nie dodać którejś (lub którychś) książek tegoż autora do spisu postanowień noworocznych. Wiele z tych z aktualnej listy jest również wrzuconych dzięki Tobie. No np jedną z „niespodzianek” świątecznych bedzie Metro 2033 ?
Hmm A może Marcinie zrobilbyś akcję typu: wrzucamy swoją listę postanowień książkowo-noworocznych i np co kwartał odświeżamy ją również wrzutką, na jakim etapie czytania jesteśmy.
Myślę, że bylby to dla wielu (przede wszystkim dla mnie) totalny motywator do łakomego zaczytywania się w literaturze wszelakiej?
Pozdrawiam i wszsytkiego dobrego